21 lipca 2013

Rozdział 11 „Tylko mnie kochaj”



Dzisiaj uwierzyłam,
że do szczęścia mi wystarczy,
bym przy tobie była,
byś codziennie na mnie patrzył.
Niby tak zwyczajnie,
Ale oczy mówią wiele.
Uwierzyłam znów
Ten blask,
który inni we mnie dostrzegają.
Niech trwa,
no bo dotąd miałam go za mało.
Ten blask,
by zaistnieć potrzebuje Ciebie
Tylko mnie kochaj

25 lipca 2012r.

            - Co się z tobą dzieje, do cholery?! – wykrzyknęła Rilla, patrząc mężowi prosto w oczy. Miała nadzieję, że to jakiś koszmar, który się zaraz skończy. Nie chciała wierzyć, że jej mąż tak bardzo się zmienił zaraz po ślubie. To było nierzeczywiste, ale niestety wszystko na to wskazywało. Tylko że ona nie chciała tego przyjąć do wiadomości.
            - Nic się nie dzieje i nie krzycz, bo boli mnie głowa – jęknął siatkarz, upijając łyk wody z trzymanej przezeń szklanki. – Nie rozumiem, czemu i z czego robisz grecką tragedię.
            - Nie rozumiesz? Ach, uśmiałam się. Zanim wyjechaliśmy z Polski, nie znosiłeś dziennikarzy, wywiadów i ogólnie mediów. A odkąd tutaj jesteśmy, czyli od wczoraj, cały czas tylko rozmawiasz z tymi hienami z brukowców i to w ten okropny „gwiazdorski” sposób. Mówisz rzeczy, o których nie myślisz. Zmyślasz, opowiadasz nieprawdziwe historie. Wszystko, by zabłysnąć! Tylko, dlaczego razem z tymi nagłymi objawami „gwiazdorzenia” wyżywasz nie na mnie? Nie zamierzam tego tolerować, Bartek!
            - Och, daj spokój! Sama jesteś dziennikarką i… - Urwał, gdyż rozległo się brzęczenie telefonu Rilli. Dziewczyna nie ruszyła się w kierunku komody, na której on leżał, więc Bartek rzucił: - No odbierz, na co czekasz?
            Jego żona podeszła do szafki, wzięła komórkę i odebrała, starając się, by jej głos zabrzmiał jak najbardziej naturalnie:
            - Riley O’Harley. – Czuła na sobie czuje spojrzenie męża, ale nie spojrzała na niego. Na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech i pociągnęła rozmowę płynną angielszczyzną. – Witaj, Greg! Tak dawno cię nie widziałam! Naprawdę? Tak, zgadzam się. Jak najbardziej. – Energicznie kiwała głową i uśmiechała się promiennie. – W takim razie w naszej kawiarni jutro o naszej porze? Wspaniale, mam ci tyle do powiedzenia. Do zobaczenia, Greg!
            Rozłączyła się i rozchmurzona przyjemną rozmową, spojrzała na Kurka, który wpatrywał się w nią z ponurą miną.
            - Kto to był?
            - A ja muszę ci się ze wszystkiego spowiadać? – Zapytała, unosząc głowę dumnie do góry. Po chwili jednak dodała: - Gregory Thomson, mój znajomy dziennikarz.
            - Raczej twój były narzeczony. Dlatego przedstawiasz się panieńskim nazwiskiem?
            - Do cholery, Bartek! Rozmawialiśmy o tym! Ludzie kojarzą mnie pod panieńskim nazwiskiem, więc nie będę go zmieniać. Nie chcę bazować na twojej popularności! A poza tym, co to ma wspólnego z Gregiem?
            - Może będzie chciał cię odzyskać?
            - Wiesz, że nie toleruję zazdrości. Rozstałam się z nim, zanim cię poznałam, więc proszę, nie rób scen.
            - Nie robię scen, tylko denerwuje mnie twoje zachowanie! – krzyknął wściekły siatkarz, a na twarzy jego żony pojawiło się oburzenie. Chwyciła sweter, komórkę i torebkę, po czym bez słowa ruszyła w stronę wyjścia. W drzwiach zatrzymała się jeszcze i powiedziała:
            - Ja ufam ci bezgranicznie i bardzo mi przykro, że ty mnie nie. – Wypadła na korytarz na oślep i wpadła prosto w ramiona Cichego Pita, który zaalarmowany krzykiem pojawił się pod ich drzwiami.
            - Co jest grane, Rudzielcu? – zapytał, lekko gładząc ją po włosach.
            - Jestem niespełna dwa dni po ślubie i już zastanawiam się, czy to nie był błąd…
            - O Jezu Chryste! Ty nie mów takich rzeczy, Rilla – rzucił przerażony chłopak, ale po chwili z szelmowskim uśmiechem dodał: - Ale jakby, co to uciekniemy do Vegas i weźmiemy szybki ślub, no nie? Dobra, żartowałem tylko. Ja biorę przecież ślub z aparatem Aparatki, no nie? Dobra, zmykaj, a ja pogadam z panem… - urwał na dźwięk jakiegoś trzasku z pokoju małżonków i sprostował: - Spróbuję pogadać z panem Bartkiem Złym Humorkiem. Kurde, miało się zrymować!
            - Kocham cię, Pit! – oznajmiła nagle Riley, wspinając się na palce i całując go w policzek, po czym ruszyła w stronę schodów i krzyknęła: - Do zobaczenia!
            - Pa! – odkrzyknął, wchodząc do pokoju. Zbiegająca po schodach dziewczyna usłyszała jeszcze jego pytanie: „Czy ty chcesz spieprzyć sobie małżeństwo?” i odpowiedź męża, która prawie zmusiła ją do powrotu do pokoju: „Oczywiście, że nie, ale wszystko mi się sypie…”.
            - Wszystko mu się sypie, wszystko mu się sypie! Jak zabiorę rzeczy i trzasnę drzwiami, to też mu się posypie. Tynk ze ścian! – mruknęła pod nosem wściekła mężatka.
            - A co takiego się stało, co? – Usłyszała rozbawiony głos Zbyszka, który z wesołym uśmiechem spojrzał na roztrzęsioną dziennikarkę. – Myślałem, że nikt nie potrafi być bardziej wkurzający niż ja, ale widzę, że Kurek robi mi konkurencje!
            - Oj, Bartman, Bartman! – zaśmiała się Rilla i miała porozmawiać z chłopakiem jeszcze przez chwilę, ale zauważyła sylwetkę Di, więc rzuciła szybko: - Bardzo chętnie z tobą pogadam, ale umówiłam się z Dianą. Do zobaczenia później! I mam prośbę: idź do naszego pokoju, bo obawiam się, że będzie trzeba ściągać go ze ściany.
            - Kogo?
            - Mojego męża albo Pita. To zależy w dużej mierze od tego, czy Piotruś jest w nastroju do żartów, a Bartuś będzie się z nich śmiał, czy raczej brał je na serio. Tylko ty się nie bij, dobrze? Jeden mądry musi być! – Rilla uścisnęła serdecznie zawodnika, czując, że poprawił jej się humor i pognała w kierunku zbliżającej się przyjaciółki.
            - Cześć, kochanie!
            - Hej, co jest grane? – Czujnemu spojrzeniu Stankiewicz nie umknęły nerwowe ruchy rąk przyjaciółki.
            - Zaraz ci powiem. Nie chcesz się przywitać ze Zbyszkiem? – zapytała, wskazując na atakującego, który wpatrywał się w nie z uśmiechem.
            - Raczej nie. Muszę go unikać.
            - Dlaczego?
            - Zaraz ci powiem – odpowiedziała z uśmiechem fotografka, ciągnąc Riley w kierunku jej auta. Chwilę później dojeżdżały do ukochanej kawiarni, w której od dziesięciu lat nic się nie zmieniło. To tutaj zjadły lody, kiedy Di pierwszy raz odwiedziła przyjaciółkę w Londynie. Zajęły ulubione miejsca w rogu przy wielkim oknie wychodzącym na wschodni brzeg Tamizy i zamówiły dwa desery sułtańskie. Przez cały ten czas nie odzywały się do siebie ani słowem, tylko mierzyły się nawzajem wzrokiem.
            Zdaniem Rilli Diana wyglądała olśniewająco i czuła, że było to spowodowane polepszeniem jej relacji z Bartmanem. Dlatego też była absolutnie zszokowana stwierdzeniem przyjaciółki, że musi unikać siatkarza. O co w tym wszystkim chodziło? Młoda mężatka miała nadzieję za chwilę się tego dowiedzieć.
            Z kolei Stankiewicz patrzyła na Riley i nie poznawała jej. Blada twarz, cienie pod oczami, w których – notabene – widniał taki smutek, rozczarowanie i bezradność, że Di chciało się płakać. Co się stało z tą jeszcze wczoraj radosną i najszczęśliwszą na świecie żoną? Przypomniała sobie swoje słowa na weselu: „Jeśli ją skrzywdzisz… Zobaczysz, jaką zimną suką potrafię być.” Czyżby już nadszedł ten czas?
            - O co chodzi, co? Co takiego zrobił ci Bartek? – Zapytała w końcu Di znad wielkiego pucharu lodów i bitej śmietany.
            - Właściwie nic – odpowiedziała Rilla, wzruszając ramionami. – Oprócz tego, że odkąd tu jesteśmy liczą się tylko kolejne wywiady. A jego nadopiekuńczość, wybuchy zazdrości i kompletny brak zaufania doprowadzają mnie do szewskiej pasji!   
            - Idę tam i przemówię mu do rozsądku!
            - Nie musisz, Piotrek i Zbyszek się już tym zajęli. To znaczy: Piotrek się zajął, a Zbyszek będzie ich chyba ratował przed trafieniem do szpitala.
            - Chyba?
            - Ze Zbyszkiem to nigdy nic nie wiadomo – odpowiedziała ze śmiechem. – A uwierzysz, że cała afera tylko o to, że umówiłam się na kawę z Gregiem Thomsonem?
            - Przecież rozstaliście się dawno przed nastaniem Bartka! – Wykrzyknęła oburzona Di.
            - Wiem i on też o tym wie. Dlatego się martwię. Ale teraz lepiej mów, co z tobą i Zbyszkiem.
- Co ze mną i Zbyszkiem? – Powtórzyła Diana w zamyśleniu. – To chyba logiczne, że nic – mruknęła wbijając ponownie spojrzenie w puchar lodów. Nie rozmawiała z nim od czasu hotelowego incydentu, ba właściwie to nawet starała unikać się przebywania w jednym pomieszczeniu z mężczyzną dłużej niż to konieczne, dlatego, kiedy tylko trener oznajmiał koniec treningu to ona jako pierwsza znikała z hali.
- Więc czemu go unikasz? – Spytała O’Harley nic nie rozumiejąc.
- Bo mnie pocałował – oznajmiła szczerze patrząc jak z ręki przyjaciółki wypada łyżeczka. Chrząknęła z uśmiechem wzruszając lekko ramionami.
- Kiedy?
- Och wczoraj przyszedł do hotelu i zaczaił się na mnie pod drzwiami. Usłyszałam pukanie, ale byłam akurat pod prysznicem, więc dopiero po jakimś czasie wyszłam i zobaczyłam go opartego ścianę, myślałam, że śpi i okryłam go kocem, a on wykorzystał moją uwagę i mnie pocałował! – Wykrzyknęła blondynka na tyle głośno, że kelner spojrzał na nią z niepokojem.
- To fantastycznie! – Ucieszyła się Rilla ze szczęścia Stankiewicz, ale widząc ponurą minę dziewczyny zamilkła.
- Wcale tak nie uważam.
- Czemu nie? – Zdziwiła się Riley kompletnie nic nie rozumiejąc.
- Jak ty nas sobie wyobrażasz? Mam pracę, studia, a on siatkówkę nie wspominając już o tym, że mieszkamy od siebie dosyć daleko – ostudziła zapał przyjaciółki Di, patrząc trzeźwo na sytuację.
- Ale dla miłości nie ważna jest odległość…
- Miłość? Sama chyba nie wierzysz w to, że on mógłby mnie pokochać. To w końcu Bartman. Bartman zdobywca, a ja nie mam zamiaru być jego kolejnym łupem.
- Jesteś przecież w nim zakochana – wtrąciła zagubiona mężatka, ale Stankiewicz pokręciła głową energicznie.
- Wolę go kochać z daleko niż cierpieć przez złamane serce.
- On nie jest taki jak się wydaje…
- To świetny facet masz rację, ale skoro nie potrafię go teraz nie lubić to wolę trzymać się z daleka.
Westchnęła ciężko wiedząc, że jeśli Diana coś sobie postanowi to ciężko ją od tego odwieźć, a co gorsze ta sytuacja wydawała się jej teraz beznadziejna. Stankiewicz była bardzo uczuciową osobą, co sama w sobie przeklinała. Łatwo się przywiązywała do ludzi, a jeszcze łatwiej było ją zranić. Dlatego też tak często musiała być nieufna i chłodna.
Dlatego bała się uczuć do Bartmana.
Przemyślenia obu dziewcząt przerwał dźwięk telefonu Stankiewicz, który dziewczyna szybko wyjęła z torebki i minęła dobra minuta nim uświadomiła sobie, kto do niej dzwoni.
- To trener – wyszeptała cicho blednąc nagle, a Rilla wciągnęła powietrze mając złe przeczucia by w końcu przemówić po angielsku. – Słucham? Tak tutaj Diana. Teraz? Dobrze. Tak, tak. Damy radę. Oczywiście… Najszybciej jak się da… - Anastasi przerwał rozmowę rozłączając się gwałtownie. Di wciąż dzwonił w uszach jego ponury głos. – Musimy natychmiastowo wrócić do wioski olimpijskiej.
- Czemu? – Zaskoczyła ją ta informacja, chociaż mogła oznaczać jedno. Jej kochany mąż coś zrobił.
- Nie wiem. Mamy coś wyjaśnić – bąknęła zagubiona Stankiewicz prosząc kelnera o rachunek, który niemal w mgnieniu oka uregulowała. Rilla pospiesznie zadzwoniła do byłego narzeczonego ze szczerymi przeprosinami odwołując spotkanie.
Kilkanaście minut później obie przepuszczane były przez ochroniarza do hali części treningowej polskich siatkarzy. Rilla nerwowo przebierała w palcami w powietrzu, a Stankiewicz snuła przypuszczenia, co do powodu ich nagłego wezwania. Żadne z nich się nie potwierdziło w chwili, kiedy przekroczyły próg gabinetu Anastasiego.
- O matko! – Krzyknęła Rilla w tym samym momencie, co Diana i obie pędem doskoczyły do posiniaczonego Kurka i Pita. Dopiero po chwili dostrzegły siedzącego w kącie Zibiego z rozciętą wargą. Co najdziwniejsze towarzyszyli im też Igła, Winiar oraz Możdżonek, a to mogło oznaczać tylko jedno.
Podczas ich nieobecności miała miejsce bójka.
- Czy ktoś mi może wyjaśnić, co tu się stało? – Spytała Rilla, w której to oczach jarzyły się niebezpieczne iskierki. Zgodne milczenie zawodników dodało kolejny argument do radości z bycia kobietą.
- Uspokój się. Jesteś w ciąży nie wolno ci się denerwować – zbawienny spokój Diany chyba udzielił się i jej, bo z kapitulacją opadła na jedyną wolną kozetkę. – No, więc panowie jak to było?
I zaczęli jeden przez drugiego drżąc się przy tym niemiłosiernie jak stado rozwścieczonych wyjców, a Rilla musiała przyznać, że Diana uciszyła ich wyjątkowo sprawnie zaledwie jednym miażdżącym spojrzeniem.
- Pit – blondynka udzieliła głosu jako pierwszemu Nowakowskiemu, a wielki siniak, jakim było oko chłopaka mrugnęło w jej kierunku. 
- No po rozmowie z Rillą poszedłem do Bartka Złego Humorka, który był na tyle zdenerwowany, że aż…
- Gdybyś nie chciał opowiadać tych swoich kretyńskich żarcików to nic by się nie stało! – Przerwał mu gwałtownie Kurek podrywając się z miejsca, a Stankiewicz stanęła mu na drodze do przyjaciela. – Przesuń się!
- Bo co? Uderzysz kobietę? – Dwa pytania podziałały jak kubeł zimnej wody i Bartosz ponownie zajął miejsce na stołku ewidentnie zakłopotany. – Tak myślałam.
- Słysząc słowa, których nie będę powtarzał przy paniach – Bartman mrugnął znacząco w kierunku Di, z rozczarowaniem widząc brak rumieńca na jej obliczu – dotarłem do pokoju Kuraka i widząc jak się okładają z Pitem postanowiłem ich rozdzielić, przez co i mi się oberwało. Wreszcie wynikła taka awantura, że wkroczył Możdżonek, Winiar i Ignaczak z kamerą, a za nimi trener Anastasi.
- Ale na co tu my? – Spytała Stankiewicz marszcząc przy tym brwi, czujnie unikając stalowego spojrzenia Zbyszka.
- Musimy pogodzić naszych małżonków – wyjaśnił Pit z uśmiechem.
- On mi wcale nie ufa – mruknęła rozgoryczona Rilla, spoglądając na Kurka.
- Ufam, ale jestem cholernie zazdrosny, bo tak bardzo cię kocham… - Powiedział Bartek padając na kolana przed Rile, a ta ku uciesze zgromadzonych mu wybaczyła. – A was chcę przeprosić. Jestem palant.
- To fakt – potaknął Nowakowski, a wszyscy się roześmiali. - Jak myślisz Di ten siniak nadaje mi bardziej męskiego wyglądu?
- Pit... Ja bym to określiła jako bardziej poobijanego, ale jak się przychyli głowę, zamknie lewo oko i przymknie prawe wręcz gryziesz testosteronem! – Wykrzyknęła blondynka, a kiedy Pit wstał z miejsca i rozpoczął za nią gonitwę z oburzeniem przyjęła do wiadomości brak pomocy innych.
Wreszcie Nowakowski złapał ją w pół i zaczął zmasowany atak łaskotek. Blondynka chichotała się jak najęta prosząc, aby środkowy przestał, aż w końcu zwróciła się o pomoc do Bartmana, na którą długo nie musiała czekać. Już wyprostowana poprawiła na sobie ubranie, a Rilla nie mogła powstrzymać odwzajemnienia szerokiego uśmiechu przyjaciółki.
- No to w miarach nagrody za nieocenioną pomoc porywam pannę Stankiewicz – powiedział Zibi z przebiegłym uśmiechem, wyciągając rękę w kierunki blondynki, a ona cofnęła się.
- Ale wy… No tego… Musicie coś tam robić – wybełkotała, a wszyscy zgodnie zaprzeczyli. – Jak nie, jak tak… - zapewne miała coś dodać, ale poczuła na swoich plecach palce Pita, który z niewinnym uśmiechem popchnął ją prosto w kierunku ramion Bartmana. Jeszcze na korytarzu było słychać jej głos krzyczący „konfident.”

***
Parabim-pabum. Oto nowy rozdział. Żyjecie jeszcze? Jak wakacje? Mam nadzieję, że korzystacie z pogody, bo u mnie jest cudowna.
Pozdrawiają,
I&F



Nagłówek pochodzi ze strony szablonownica.blogspot.com