Rzuć wszystko
Spotkajmy się w lejącym deszczu
Pocałuj mnie na chodniku
Zabierz ból
Bo widzę latające iskry
Za każdym razem, kiedy się uśmiechasz
Zdobądź mnie tymi zielonymi oczyma, kochanie
Kiedy zgasną światła
Daj mi coś, co będzie ze mną, kiedy ty będziesz daleko
Bo widzę latające iskry
Za każdym razem, kiedy się uśmiechasz
Spotkajmy się w lejącym deszczu
Pocałuj mnie na chodniku
Zabierz ból
Bo widzę latające iskry
Za każdym razem, kiedy się uśmiechasz
Zdobądź mnie tymi zielonymi oczyma, kochanie
Kiedy zgasną światła
Daj mi coś, co będzie ze mną, kiedy ty będziesz daleko
Bo widzę latające iskry
Za każdym razem, kiedy się uśmiechasz
24 lipca 2012 r.
Po
wylądowaniu na lotnisku w Londynie Polska kadra z dwiema paniami włącznie
rozpoczęła poszukiwania swoich bagaży. Na szczęście w tym przypadku odbyło się
to znacznie sprawniej niż w poprzednich eskapadach siatkarzy. Ciągle mieli w pamięci
podróż do Kanady, kiedy to trójce zawodników zaginęły walizki i zmuszeni oni
byli do importowania strojów z ojczyzny.
Diana z
uśmiechem patrząc na przyjaciółkę włączyła telefon by z przyjemnością widzieć
na ekranie ikonę wiadomości, która okazała być wysłana przez… Zibiego? Zaraz,
czyżby coś się stało? Otworzyła ją pospiesznie by odetchnąć z ulgą i
pospiesznie odpisać.
„Niedorozwinięte pacany, ale z
oszałamiającą z oszałamiającą osobowością! Biedne stewardessy pewnie
mdlały nieprzywykłe do takich widoków. Spacer? Chyba raczej nie pozostaje mi
nic innego oprócz wyrażenia zgody. Pozdrowienia śle, Aparatka.”
Co ona
właściwie wyprawiała? Przecież po zakończeniu Igrzysk wróci na studia, a
siatkarze zwyczajnie o niej zapomną… Tak jest zawsze. Zwyczajna kolej rzeczy,
do której ona powinna się przyzwyczaić.
Wysoki blondyn spoglądał na nią uważnie,
chcąc dostrzec reakcję na słowa… Na ich pożegnanie. Nie wyciągnął do niej
swojej dłoni. Nie objął, nie pocałował, nie przytulił… Po prostu stali w
milczeniu patrząc na siebie zupełnie jak dwie obce osoby, którymi w tej chwili
z resztą byli.
Dokonał już wyboru i nie mogła
wpłynąć na jego decyzje. Zapewne gdyby ona wciąż tańczyła również nie
przegapiłaby takiej okazji. Mimo wszystko czuła jak coś w niej pęka i boli tak
bardzo, że z trudem łapała oddech. Przetarła kark ze zmęczeniem spoglądając w
parę brązowych oczu. Tych wyjątkowych.
Tych, które błyszczały wewnętrznym
blaskiem podczas każdego wyznawania uczuć.
- Życzę ci szczęścia w Paryżu.
Będziesz fantastyczny – szepnęła by odejść, a on jej na to pozwolił. W pewnym
momencie odwróciła się chcąc spojrzeć na niego po raz ostatni, ale zobaczyła,
że miejsce dotąd zajmowane, przez Maxa jest już puste. Pierwsze łzy spłynęły po
jej twarzy, a dwie godziny później przysięgała, że już nigdy więcej się nie
zakocha i ową obietnicę, co i rusz odnawiała.
- Musimy
koniecznie… Di co się stało? – Spytała Rilla zauważając nagłe pogorszenie
nastroju przyjaciółki, jednak ta wzruszyła jedynie ramiona rozsuwając rączkę
walizki. Zajęła miejsce na lotniskowej ławce i wyjęła aparat robiąc pierwsze
zdjęcie siatkarzy w Londynie.
Kurek już
miała podążyć w jej kierunku, ale dostrzegła swojego męża, który swe kroki zmierzał
właśnie do niej i mimowolnie się uśmiechnęła. Do pełni szczęścia brakowało jej
tylko jednego drobnego szczegółu. Nowej pary w postaci Bartmana i Di.
- To będzie
siatkarska wersja naszego miesiąca miodowego – zaśmiał się Bartek by złożyć na
jej ustach kolejny pocałunek na tyle dekoncentrujący, że Rilla na moment zapomniała,
o co chciała spytać męża.
Ale tylko na krótką chwilę.
- Czego się
dowiedziałeś? – Podekscytowana spojrzała w lazurowe spojrzenie mężczyzny, które
jedynie wywrócił oczami.
- Nie chciał mi nic powiedzieć –
skłamał gładko, choć teoretycznie kryło się tam ziarnko prawdy.
- W takim razie ja, ty i Zibi
mamy wspólne plany na popołudnie. Idziemy na spacer – zarządziła Rilla wchodząc
w rolę swatki.
- Wolałbym mieć cię tylko dla
siebie… - wymruczał siatkarz do jej uch, a kasztanowłosa mimowolnie zadrżała
pod wpływem jego dotyku.
- Kochanie, dopiero, co wzięliśmy
ślub. Mamy przed sobą mnóstwo czasu – przyrzekła nawet nie zdając sobie sprawy,
z jakim przekonaniem w to wierzyła.
- A co z Dianą?
- Przecież, jeśli przyjdzie i ona
nic się nie dowiem od Zibiego! – Oburzyła się w myślach dziękując, że jest
kobietą, ponieważ logika mężczyzn, a właściwie to jej brak doprowadzała ją
niemal do płaczu.
Kurek westchnął ciężko, jednak
zachował uwagę o nie wtrącaniu się w nieswoje sprawy zachował dla siebie.
Wiedział, jak jego żonie zależy na szczęściu przyjaciółki, więc chcąc zakończyć
temat poprowadził ją do reszty drużyny.
- Rilla! Ty też miałaś wrażenie,
że podczas turbulencji umrzemy? – Zaczął Cichy Pit znacząco zerkając na Bartka,
który przecież jak cała reprezentacja doskonale wiedziała bał się latać. –
Naprawdę to było straszne! Jestem w końcu taki młody i nieco zbyt przystojny,
żeby już umierać. Nawet nie wyznałem uczuć osobie, którą kocham!
- No to, na co czekasz? Do boju
Cichy – zawołał Ignaczak, a Nowakowski popatrzył na niego coś oszacowując by
wreszcie podążyć w stronę Diany, która z uśmiechem robiła zdjęcie jakiejś
objętej parze.
Wszyscy zebrani z oszołomieniem
wpatrywali się w blondyna, który szepnął coś Stankiewicz na ucho, a ta wybuchła
radosnym śmiechem. Rilla otworzyła usta zszokowana patrząc na szepczących
przyjaciół. Kątem oka zerknęła na Bartmana i ośmieliłaby się stwierdzić, że
wyglądał na nieco zazdrosnego, choć jak zawsze próbował to ukryć. Przytrzymała
się ramienia męża w obawie o nagłe omdlenie, kiedy Nowakowski uklęknął przed
Dianą.
Gdy blondynka wreszcie pokiwała
głową, on obrócił ją zupełnie tak jakbym ponownie wirowali w tańcu i wreszcie
wrócił do oniemiałych siatkarzy.
- Coś ty zrobił?! – Wykrzyczał
Ignaczak, a Pit uśmiechnął się tajemniczo.
- Ludzie szykuje się kolejny
ślub! – Zaśmiał się Nowakowski, a Diana podeszła do niego wymierzając mu sójkę
w bok.
- Nie widzisz ich przerażonych
min? Biedactwa muszą myśleć, że zwariowałeś albo posądzają mnie o czary! –
Powiedziała Di z szerokim uśmiechem, a Rilla wreszcie odetchnęła z ulgą.
Cokolwiek planowali Stankiewicz musiała to w końcu wyjaśnić.
- Aparatko jeszcze im nie mów! –
Błagał jękliwie, a ona pokręciła głową stanowczo.
- Piotrek planuje ślub z moim
aparatem – wyjaśniła blondynka szczypiąc chłopaka w policzek, co niestety
musiała zrobić stając na palcach.
Wszyscy zaśmiali się z ulgą, ale
na tym tymczasowo ich uciechy się zakończył trener Anastasi oznajmiając, że
autokar, który miał przewieść ich do wioski olimpijskiej już się pojawił. Rilla
miała mieszkać w pokoju razem z mężem, a Diana wynajęła już pokój w hotelu.
Po pięciu
minutach odkąd Stankiewicz dotarła do hotelu, oni wreszcie zajechali do wioski
i po treningu siatkarzy, który skończył się dosyć późno cała drużyna miała czas
wolny. Zawodnicy postanowili go wykorzystać zwiedzając Londyn, a Rilla w tym
przypadku wyciągnęła męża i przyjaciele na spacer.
Kurek został wręcz natychmiastowo
zaczepiony przez dziennikarzy, który poprosił o wywiad, więc posłał Riley
przepraszające spojrzenie i kobieta raczej nie miała w tej kwestii zbytniego
wyboru.
- Ty i Diana jesteście
przyjaciółmi, tak? – Upewniła się z niewinnym uśmiechem.
- Tak, z tego, co mi wiadomo to
tak. No chyba, że ona mówiła ci inaczej.
- Ja o niczym nie wiem –
zaprzeczyła, choć jego zdaniem ten promienny uśmiech sugerował coś innego.
- A właściwie, czemu pytasz?
- Zbyszek! Jesteście moimi
przyjaciółmi i chcę dla was jak najlepiej, a to, że przypadkiem… - Urwała
zbliżając się do wyjawienia mu tajemnicy przyjaciółmi.
- Przypadkiem, co? – Zaciekawił
się Bartman, ale w tej samej chwili wrócił roześmiany Kurek, którego miał
ochotę walnąć po łbie za pojawienie się w takim momencie. – Dobra gołąbeczki.
Nie będę wam przeszkadzać.
Pożegnał się z parą, kierując się
powrotem w stronę wioski olimpijskiej, ale kiedy minął hotel, w którym
mieszkała tymczasowo Stankiewicz wyjął telefon i stukając w klawisze wysłał jej
wiadomość.
„Czy nasz spacer jest aktualny?”
Zastanawiało
go czy się uśmiechnęła czytając tekst. Ciekawiło go to tak bardzo, że bez namysłu skierował się do recepcji i posyłając
pracownicy olśniewający uśmiech wydobył z niej numer pokoju, który zajmowała
Stankiewicz. Będąc już pod jej drzwiami przeczytał odpowiedź dziewczyny.
„Przykro mi, ale raczej nie. Muszę się rozpakować.”
Nie spodziewał
się, że jej odrzucenie tak bardzo go zaboli. Zastukał w drzwi kilkakrotnie,
jednak nie doczekując się odpowiedzi osunął się po ścianie, w końcu siadając na
miękkim dywanie. Z westchnieniem przymknął oczy uderzając w drzwi ponownie.
Może tak naprawdę szukała jedynie wymówki by go spławić? Może bawiła się z kimś
podziwiając piękno Londynu?
W tej samej
drzwi pokoju 112 wreszcie się uchyliły, choć on wcale nie miał zamiaru otwierać
jeszcze oczu. Kierowany nagłym, szalonym pomysłem udawał, że śpi, a gdy blondynka
otuliła go kocem wykorzystał okazję ujął jej twarz wreszcie mogąc nacieszyć się
jej widokiem.
Zerknął na
wilgotne włosy, które pachniały ziołowym szamponem. Zapewne brała prysznic i
nie czekając na żadne słowa, mogące popsuć to chemiczne napięcie pomiędzy nimi
przybliżył swoją twarz do jej własnej składają na ustach blondynki delikatny
pocałunek, porównywalny do muśnięcia skrzydłami motyla. Odsunął się kilka
milimetrów zaskoczony ilością przyjemności, jaki ten drobny gest w nim wywołał.
Kompletnie
nie spodziewał się, że Diana wykorzysta chwilę nieuwagi i wyrwie się po raz
kolejny z jego uścisku. Bała się tych wszystkich reakcji, które Bartman w niej
wywoływał, a co gorsze jeszcze większym strachem napawały ją uczucia, co do
tego bruneta. Nie potrafiła go już nienawidzić.
– Chciałem tylko sprawdzić jak
smakujesz – powiedział brunet na obronę, a Di z premedytacją odwróciła się do
niego plecami i zatrzasnęła drzwi przed nosem.
Omomomom. Nie szykujecie na nas żadnych ataków terrorystycznych, right? Życzymy mnóstwa prezentów 6 grudnia, który już się zbliża i zapraszamy na niespodziankę.
Pozdrawiamy,
I&F.
Pozdrawiamy,
I&F.
Na wstępie przepraszam za moje opóźnienie. Miałam skomentować wczoraj, jednak w calej mojej dzielnicy wywaliło prą... Ech, masakra. Jak pech to pech.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle wspaniały i cudowny :) Gdy przeczytałam, jak Max zostawił Di, to aż się we mnie zagotowało. Dlaczego niektórzy faceci to takie zwykłe świenie? No i widzę, że Rilla zaczęła się na poważnie bawić w swatkę... Ciekawa jestem, co z tego wyniknie. Chociaż Bartman to chyba nie potrzebuje dodatkowej zachęty, by się zbliżyć do Di, co? Czego nie można powiedzieć o samej Dianie. Ale z drugiej strony trudno jej się dziwić po tej aferze z Maxem...
A przy okazji zapraszam do siebie na nowy rozdział :)
Pozdrawiam serdecznie,
Lakia
No powiem, że wywołałyście u mnie niemałe emocje. Jak on mógł z nią tak zerwać? Faceci to naprawdę czasami są bydlakami.
OdpowiedzUsuńNa początek muszę przeprosić za moje opóźnienie i brak odzewu pod poprzednim rozdziałem. Ale nadrabiam wszystkie zaległości i tak oto znalazłam się u ciebie.
OdpowiedzUsuńMam mieszane odczucia, ale jednocześnie jestem pod wielkim wrażeniem tego rozdziału.
Bartman jest naprawdę zaskakującym gościem. Ale najwięcej radości wywołuje Cichy. Chłopak potrafi idealnie wpasować się w sytuację, a wy idealnie odzwierciedlacie jego naturę.
Nie pozostaje mi nic innego, niż czekać na kolejny rozdział.
Pozdrawiam :)
czekamy na następny rozdział :) nowe opowiadanie zapraszam : http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńGdzie podziewają się kolejne rozdziały ?
OdpowiedzUsuń