3 grudnia 2012

Rozdział 10 „Sparks fly”





Rzuć wszystko
Spotkajmy się w lejącym deszczu
Pocałuj mnie na chodniku
Zabierz ból
Bo widzę latające iskry
Za każdym razem, kiedy się uśmiechasz
Zdobądź mnie tymi zielonymi oczyma, kochanie
Kiedy zgasną światła
Daj mi coś, co będzie ze mną, kiedy ty będziesz daleko
Bo widzę latające iskry
Za każdym razem, kiedy się uśmiechasz

24 lipca 2012 r.
 
            Po wylądowaniu na lotnisku w Londynie Polska kadra z dwiema paniami włącznie rozpoczęła poszukiwania swoich bagaży. Na szczęście w tym przypadku odbyło się to znacznie sprawniej niż w poprzednich eskapadach siatkarzy. Ciągle mieli w pamięci podróż do Kanady, kiedy to trójce zawodników zaginęły walizki i zmuszeni oni byli do importowania strojów z ojczyzny.
            Diana z uśmiechem patrząc na przyjaciółkę włączyła telefon by z przyjemnością widzieć na ekranie ikonę wiadomości, która okazała być wysłana przez… Zibiego? Zaraz, czyżby coś się stało? Otworzyła ją pospiesznie by odetchnąć z ulgą i pospiesznie odpisać.
Niedorozwinięte pacany, ale z oszałamiającą z oszałamiającą osobowością! Biedne stewardessy pewnie mdlały nieprzywykłe do takich widoków. Spacer? Chyba raczej nie pozostaje mi nic innego oprócz wyrażenia zgody. Pozdrowienia śle, Aparatka.”
            Co ona właściwie wyprawiała? Przecież po zakończeniu Igrzysk wróci na studia, a siatkarze zwyczajnie o niej zapomną… Tak jest zawsze. Zwyczajna kolej rzeczy, do której ona powinna się przyzwyczaić.
            Wysoki blondyn spoglądał na nią uważnie, chcąc dostrzec reakcję na słowa… Na ich pożegnanie. Nie wyciągnął do niej swojej dłoni. Nie objął, nie pocałował, nie przytulił… Po prostu stali w milczeniu patrząc na siebie zupełnie jak dwie obce osoby, którymi w tej chwili z resztą byli.
            Dokonał już wyboru i nie mogła wpłynąć na jego decyzje. Zapewne gdyby ona wciąż tańczyła również nie przegapiłaby takiej okazji. Mimo wszystko czuła jak coś w niej pęka i boli tak bardzo, że z trudem łapała oddech. Przetarła kark ze zmęczeniem spoglądając w parę brązowych oczu. Tych wyjątkowych.
            Tych, które błyszczały wewnętrznym blaskiem podczas każdego wyznawania uczuć.
            - Życzę ci szczęścia w Paryżu. Będziesz fantastyczny – szepnęła by odejść, a on jej na to pozwolił. W pewnym momencie odwróciła się chcąc spojrzeć na niego po raz ostatni, ale zobaczyła, że miejsce dotąd zajmowane, przez Maxa jest już puste. Pierwsze łzy spłynęły po jej twarzy, a dwie godziny później przysięgała, że już nigdy więcej się nie zakocha i ową obietnicę, co i rusz odnawiała.
            - Musimy koniecznie… Di co się stało? – Spytała Rilla zauważając nagłe pogorszenie nastroju przyjaciółki, jednak ta wzruszyła jedynie ramiona rozsuwając rączkę walizki. Zajęła miejsce na lotniskowej ławce i wyjęła aparat robiąc pierwsze zdjęcie siatkarzy w Londynie.
            Kurek już miała podążyć w jej kierunku, ale dostrzegła swojego męża, który swe kroki zmierzał właśnie do niej i mimowolnie się uśmiechnęła. Do pełni szczęścia brakowało jej tylko jednego drobnego szczegółu. Nowej pary w postaci Bartmana i Di.
            - To będzie siatkarska wersja naszego miesiąca miodowego – zaśmiał się Bartek by złożyć na jej ustach kolejny pocałunek na tyle dekoncentrujący, że Rilla na moment zapomniała, o co chciała spytać męża.
Ale tylko na krótką chwilę.
            - Czego się dowiedziałeś? – Podekscytowana spojrzała w lazurowe spojrzenie mężczyzny, które jedynie wywrócił oczami.
- Nie chciał mi nic powiedzieć – skłamał gładko, choć teoretycznie kryło się tam ziarnko prawdy.
- W takim razie ja, ty i Zibi mamy wspólne plany na popołudnie. Idziemy na spacer – zarządziła Rilla wchodząc w rolę swatki.
- Wolałbym mieć cię tylko dla siebie… - wymruczał siatkarz do jej uch, a kasztanowłosa mimowolnie zadrżała pod wpływem jego dotyku.
- Kochanie, dopiero, co wzięliśmy ślub. Mamy przed sobą mnóstwo czasu – przyrzekła nawet nie zdając sobie sprawy, z jakim przekonaniem w to wierzyła.
- A co z Dianą?
- Przecież, jeśli przyjdzie i ona nic się nie dowiem od Zibiego! – Oburzyła się w myślach dziękując, że jest kobietą, ponieważ logika mężczyzn, a właściwie to jej brak doprowadzała ją niemal do płaczu.
Kurek westchnął ciężko, jednak zachował uwagę o nie wtrącaniu się w nieswoje sprawy zachował dla siebie. Wiedział, jak jego żonie zależy na szczęściu przyjaciółki, więc chcąc zakończyć temat poprowadził ją do reszty drużyny.
- Rilla! Ty też miałaś wrażenie, że podczas turbulencji umrzemy? – Zaczął Cichy Pit znacząco zerkając na Bartka, który przecież jak cała reprezentacja doskonale wiedziała bał się latać. – Naprawdę to było straszne! Jestem w końcu taki młody i nieco zbyt przystojny, żeby już umierać. Nawet nie wyznałem uczuć osobie, którą kocham!
- No to, na co czekasz? Do boju Cichy – zawołał Ignaczak, a Nowakowski popatrzył na niego coś oszacowując by wreszcie podążyć w stronę Diany, która z uśmiechem robiła zdjęcie jakiejś objętej parze.
Wszyscy zebrani z oszołomieniem wpatrywali się w blondyna, który szepnął coś Stankiewicz na ucho, a ta wybuchła radosnym śmiechem. Rilla otworzyła usta zszokowana patrząc na szepczących przyjaciół. Kątem oka zerknęła na Bartmana i ośmieliłaby się stwierdzić, że wyglądał na nieco zazdrosnego, choć jak zawsze próbował to ukryć. Przytrzymała się ramienia męża w obawie o nagłe omdlenie, kiedy Nowakowski uklęknął przed Dianą.
Gdy blondynka wreszcie pokiwała głową, on obrócił ją zupełnie tak jakbym ponownie wirowali w tańcu i wreszcie wrócił do oniemiałych siatkarzy.
- Coś ty zrobił?! – Wykrzyczał Ignaczak, a Pit uśmiechnął się tajemniczo.
- Ludzie szykuje się kolejny ślub! – Zaśmiał się Nowakowski, a Diana podeszła do niego wymierzając mu sójkę w bok.
- Nie widzisz ich przerażonych min? Biedactwa muszą myśleć, że zwariowałeś albo posądzają mnie o czary! – Powiedziała Di z szerokim uśmiechem, a Rilla wreszcie odetchnęła z ulgą. Cokolwiek planowali Stankiewicz musiała to w końcu wyjaśnić.
- Aparatko jeszcze im nie mów! – Błagał jękliwie, a ona pokręciła głową stanowczo.
- Piotrek planuje ślub z moim aparatem – wyjaśniła blondynka szczypiąc chłopaka w policzek, co niestety musiała zrobić stając na palcach.
Wszyscy zaśmiali się z ulgą, ale na tym tymczasowo ich uciechy się zakończył trener Anastasi oznajmiając, że autokar, który miał przewieść ich do wioski olimpijskiej już się pojawił. Rilla miała mieszkać w pokoju razem z mężem, a Diana wynajęła już pokój w hotelu.
            Po pięciu minutach odkąd Stankiewicz dotarła do hotelu, oni wreszcie zajechali do wioski i po treningu siatkarzy, który skończył się dosyć późno cała drużyna miała czas wolny. Zawodnicy postanowili go wykorzystać zwiedzając Londyn, a Rilla w tym przypadku wyciągnęła męża i przyjaciele na spacer.
Kurek został wręcz natychmiastowo zaczepiony przez dziennikarzy, który poprosił o wywiad, więc posłał Riley przepraszające spojrzenie i kobieta raczej nie miała w tej kwestii zbytniego wyboru.
- Ty i Diana jesteście przyjaciółmi, tak? – Upewniła się z niewinnym uśmiechem.
- Tak, z tego, co mi wiadomo to tak. No chyba, że ona mówiła ci inaczej.
- Ja o niczym nie wiem – zaprzeczyła, choć jego zdaniem ten promienny uśmiech sugerował coś innego.
- A właściwie, czemu pytasz?
- Zbyszek! Jesteście moimi przyjaciółmi i chcę dla was jak najlepiej, a to, że przypadkiem… - Urwała zbliżając się do wyjawienia mu tajemnicy przyjaciółmi.
- Przypadkiem, co? – Zaciekawił się Bartman, ale w tej samej chwili wrócił roześmiany Kurek, którego miał ochotę walnąć po łbie za pojawienie się w takim momencie. – Dobra gołąbeczki. Nie będę wam przeszkadzać.
Pożegnał się z parą, kierując się powrotem w stronę wioski olimpijskiej, ale kiedy minął hotel, w którym mieszkała tymczasowo Stankiewicz wyjął telefon i stukając w klawisze wysłał jej wiadomość.
„Czy nasz spacer jest aktualny?”
            Zastanawiało go czy się uśmiechnęła czytając tekst. Ciekawiło go to tak bardzo, że bez namysłu skierował się do recepcji i posyłając pracownicy olśniewający uśmiech wydobył z niej numer pokoju, który zajmowała Stankiewicz. Będąc już pod jej drzwiami przeczytał odpowiedź dziewczyny.
„Przykro mi, ale raczej nie. Muszę się rozpakować.”
            Nie spodziewał się, że jej odrzucenie tak bardzo go zaboli. Zastukał w drzwi kilkakrotnie, jednak nie doczekując się odpowiedzi osunął się po ścianie, w końcu siadając na miękkim dywanie. Z westchnieniem przymknął oczy uderzając w drzwi ponownie. Może tak naprawdę szukała jedynie wymówki by go spławić? Może bawiła się z kimś podziwiając piękno Londynu?
            W tej samej drzwi pokoju 112 wreszcie się uchyliły, choć on wcale nie miał zamiaru otwierać jeszcze oczu. Kierowany nagłym, szalonym pomysłem udawał, że śpi, a gdy blondynka otuliła go kocem wykorzystał okazję ujął jej twarz wreszcie mogąc nacieszyć się jej widokiem.
            Zerknął na wilgotne włosy, które pachniały ziołowym szamponem. Zapewne brała prysznic i nie czekając na żadne słowa, mogące popsuć to chemiczne napięcie pomiędzy nimi przybliżył swoją twarz do jej własnej składają na ustach blondynki delikatny pocałunek, porównywalny do muśnięcia skrzydłami motyla. Odsunął się kilka milimetrów zaskoczony ilością przyjemności, jaki ten drobny gest w nim wywołał.
            Kompletnie nie spodziewał się, że Diana wykorzysta chwilę nieuwagi i wyrwie się po raz kolejny z jego uścisku. Bała się tych wszystkich reakcji, które Bartman w niej wywoływał, a co gorsze jeszcze większym strachem napawały ją uczucia, co do tego bruneta. Nie potrafiła go już nienawidzić.
– Chciałem tylko sprawdzić jak smakujesz – powiedział brunet na obronę, a Di z premedytacją odwróciła się do niego plecami i zatrzasnęła drzwi przed nosem. 

Omomomom. Nie szykujecie na nas żadnych ataków terrorystycznych, right? Życzymy mnóstwa prezentów 6 grudnia, który już się zbliża i zapraszamy na niespodziankę.
Pozdrawiamy,
I&F.

5 komentarzy:

  1. Na wstępie przepraszam za moje opóźnienie. Miałam skomentować wczoraj, jednak w calej mojej dzielnicy wywaliło prą... Ech, masakra. Jak pech to pech.

    Rozdział jak zwykle wspaniały i cudowny :) Gdy przeczytałam, jak Max zostawił Di, to aż się we mnie zagotowało. Dlaczego niektórzy faceci to takie zwykłe świenie? No i widzę, że Rilla zaczęła się na poważnie bawić w swatkę... Ciekawa jestem, co z tego wyniknie. Chociaż Bartman to chyba nie potrzebuje dodatkowej zachęty, by się zbliżyć do Di, co? Czego nie można powiedzieć o samej Dianie. Ale z drugiej strony trudno jej się dziwić po tej aferze z Maxem...

    A przy okazji zapraszam do siebie na nowy rozdział :)

    Pozdrawiam serdecznie,

    Lakia

    OdpowiedzUsuń
  2. No powiem, że wywołałyście u mnie niemałe emocje. Jak on mógł z nią tak zerwać? Faceci to naprawdę czasami są bydlakami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początek muszę przeprosić za moje opóźnienie i brak odzewu pod poprzednim rozdziałem. Ale nadrabiam wszystkie zaległości i tak oto znalazłam się u ciebie.
    Mam mieszane odczucia, ale jednocześnie jestem pod wielkim wrażeniem tego rozdziału.
    Bartman jest naprawdę zaskakującym gościem. Ale najwięcej radości wywołuje Cichy. Chłopak potrafi idealnie wpasować się w sytuację, a wy idealnie odzwierciedlacie jego naturę.
    Nie pozostaje mi nic innego, niż czekać na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. czekamy na następny rozdział :) nowe opowiadanie zapraszam : http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdzie podziewają się kolejne rozdziały ?

    OdpowiedzUsuń

Nagłówek pochodzi ze strony szablonownica.blogspot.com