Byłem sam z Tobą w moich
myślach
I w moich snach
Całowałem Twoje usta tysiąc razy
Czasem widzę jak mijasz moje drzwi
"Hello"
Czy jestem tym którego szukasz?
Mogę zobaczyć to w Twoich oczach
Mogę zobaczyć to w Twoim uśmiechu
Jesteś wszystkim, czego kiedykolwiek pragnąłem
I moje ramiona są szeroko otwarte
Bo wiesz dokładnie, co powiedzieć
I wiesz dokładnie, co zrobić
I tak bardzo pragnę Ci powiedzieć
Kocham Cię
I w moich snach
Całowałem Twoje usta tysiąc razy
Czasem widzę jak mijasz moje drzwi
"Hello"
Czy jestem tym którego szukasz?
Mogę zobaczyć to w Twoich oczach
Mogę zobaczyć to w Twoim uśmiechu
Jesteś wszystkim, czego kiedykolwiek pragnąłem
I moje ramiona są szeroko otwarte
Bo wiesz dokładnie, co powiedzieć
I wiesz dokładnie, co zrobić
I tak bardzo pragnę Ci powiedzieć
Kocham Cię
24 lipca 2012r.
-
Nie, powiedziałem już Kurek, że się na to nie zgadzam.
-
Ale trenerze… - jęknął siatkarz.
-
Nie. – Anastasi pozostał nieugięty. Spojrzał ponuro na zawodnika i dodał: -
Pozwoliłem ci mieszkać z Rillą, a nie w hotelu? Pozwoliłem. Zezwoliłem na ślub,
chociaż odbył się tuz po memoriale i tuż przed igrzyskami? Zezwoliłem.
Zgodziłem się, by Rilla spała w pokoju z tobą, a nie gdzieś w centrum Londynu?
Zgodziłem się. Ale w samolocie będziesz siedział razem z drużyną i słuchał
tego, co mam wam do powiedzenia, czy ci się to podoba czy nie. Zrozumiano? Dwie
godziny bez niej wytrzymasz, a jestem pewien, że ona chętnie od ciebie
odpocznie, bo twoja nadopiekuńczość denerwuje nawet mnie, a co dopiero ją. I
wszystko jasne?
-
Tak, trenerze.
-
No to szuraj po bagaże. Raz, raz! – Kiedy Bartek zniknął za drzwiami, Anastasi
porozumiewawczo mrugnął do Rilli. Pozwoliłby Kurkowi spędzić podróż w
towarzystwie żony, ale ta poprosiła go, by zajął jej męża czymś innym. Chciała…
nie, musiała porozmawiać z Dianą, której zachowanie coraz bardziej ją martwiło.
Przyjaciółka
z jednej strony wydawała się szczęśliwsza. Częściej żartowała, czuła się
świetnie w towarzystwie siatkarzy i często prowadziła koleżeńskie rozmowy nawet
z Bartmanem. Jednak z drugiej strony – i prawdopodobnie jedynie Riley to
zauważyła – była jakby nieobecna duchem i zdarzały jej się dziwne i smutne
komentarze na różne tematy.
Rilla
się martwiła.
Dlatego
też szybko ruszyła na zewnątrz, by wśród zgrai zawodników odnaleźć
przyjaciółkę.
Di
rozmawiała właśnie z Cichym Pitem, który nie potrafił zrozumieć, dlaczego
Stankiewicz nie potrafi roześmiać się z jego – jakże śmiesznego! – dowcipu.
-
Aparatko, co się dzieje? – zapytał szczerząc zęby w uśmiechu.
-
Nic, Piotrek. – Nerwowo odgarnęła kosmyk splątanych włosów z twarzy. – Czuję
się świetnie i absolutnie nic mi nie jest.
-
Taaa, jasne. Jeszcze wczoraj byłaś normalna. A potem już nie. Kiedy to się
zmieniło? O, kurcze…
-
Co, Pit?
-
Byłaś normalna aż do tańca i rozmowy z Bartmanem – orzekł Nowakowski,
spoglądając spode łba na ZB9, który właśnie szedł w ich kierunku.
-
Skoro już o Zbyszku wspomniałeś – zaczęła Di, nieświadoma tego, że Zibi stoi
kilka kroków za nią. – Oboje mamy podobny problem. On często mówi to, czego
wcale nie chce powiedzieć. A ja często myślę o tym, czego absolutnie nie chcę
wspominać.
-
A skąd ty możesz wiedzieć, kochana, co ja chcę powiedzieć, a czego nie? – Głos
Bartmana przyprawił ją o dreszcz i gęsią skórkę, która nagle wstąpiła jej na
ramiona. Odwróciła się i zadarła głowę do góry, by spojrzeć w te stalowe oczy,
których wyraz sprawiał, że serce zaczynało bić jej szybciej. Mierzyli się przez
chwilę wzrokiem i w końcu Zibi niechętnie spojrzał na Pita, i rzucił: Cichy,
trener chce cię widzieć.
-
A czego on ode mnie chce? – Zapytał raczej ze złością niż ciekawością w głosie.
-
Nie wiem, może sam się go zapytasz? – Zakpił Bartman i ponownie spojrzał na
Dianę, która w dalszym ciągu się w niego wpatrywała tymi intensywnie zielonymi
oczętami. Kiedy Pit odszedł, przeklinając na czym świat stoi, odezwał się do
niej z uśmiechem: - Nie miałem jeszcze okazji podziękować ci za wczorajszy
wieczór.
-
Nie ma za co. To był tylko taniec – odpowiedziała, błędnie interpretując sens
jego słów. Zbyszek zaśmiał się jakoś nienaturalnie, wymuszono.
-
Nie chodziło mi o taniec, a przynajmniej nie tylko. Dziękuję za to, że zajęłaś
się Rillą. Ona jest dla mnie jak siostra. I dziękuję za tą rozmowę. Dawno nie
miałem okazji szczerze z kimś pogadać. I dziękuję jeszcze za to, że obdarzyłaś mnie,
chociaż taką odrobiną zaufania, by opowiedzieć mi nawet bolesne szczegóły
swojego życia. To... – zamilkł, szukając odpowiedniego słowa – zaszczyt dla
mnie, że zawierzyłaś mi w takiej sprawie. Chciałem ci powiedzieć, że zawsze
możesz się do mnie zwrócić o pomoc. Tylko tyle. Dziękuję. – Z satysfakcją
obserwował jej zaskoczony wyraz twarzy i rumieniec, który powoli oblewał jej
twarz. Poczuł też dziwne ukłucie w piersi i czuł, że powinien ją przytulić. I
coś w głębi serca mu podpowiadało, że to nie chodziło o zakład. „Kurde,
Bartman!” zbeształ się w myślach „Oczywiście, że tu chodzi o zakład. Zawsze
chodziło tylko o zakład. Przecież ona nie jest w moim typie” usilnie próbował
przekonać sam siebie do tej wersji wydarzeń, ale nawet jemu samemu wydawała się
ona niewiarygodna.
-
Kurczę, Bartman! – Wykrzyknęła Di, gdy tylko odzyskała zdolność mówienia. – Od
każdego spodziewałabym się czegoś podobnego, ale nie od ciebie. I absolutnie
nie masz, za co mi dziękować. Dla mnie też Rilla jest jak siostra. A ta
rozmowa… To ja gadałam cały czas, a ty wysłuchiwałeś moich żali. To ja powinnam
ci dziękować i… - urwała, gdy Zibi nagle wyciągnął ramię w jej stronę. W
pierwszym momencie pomyślała, że chce ją uderzyć i odruchowo odsunęła głowę.
Bartman nie dał po sobie poznać, że zabolała go reakcja dziewczyny i zrobił to,
co miał zamiar zrobić chwilę wcześniej, czyli odgarnął zbłąkany kosmyk blond
włosów z twarzy fotografki. Na zdziwione spojrzenie dziewczyny odpowiedział tylko
szczerym uśmiechem.
-
Co ty… - zaczęła Di.
-
Wiesz co? Chyba jednak polubię odcień twoich włosów – wszedł jej w słowo
uśmiechający się jak gdyby nigdy nic Bartman.
-
Przez jedną rozmowę? – zapytała z ledwie wyczuwalną kpiną w głosie.
-
Nie, przez całokształt – oznajmił ZB9, doskonale odczytując ten ukryty sarkazm.
Spojrzeli sobie w oczy i gdyby to Di stała z boku, a nie w środku tego
zamieszania, zrobiłaby im zdjęcie, uznając, że pięknie razem wyglądają. Ale to
nie ona pierwsza doszła do takiego wniosku.
Żadne
z nich nie miało pojęcia, że ktoś uważnie i z radosnym uśmiechem na twarzy
przygląda się ich rozmowie. Riley obserwowała ich spod pięknej brzozy, o którą
się opierała. Natknęła się na Di, Zbyszka i Pita, gdy szukała przyjaciółki.
Bardzo nie chciała naruszać ich prywatności, ale nie mogła oderwać od nich
oczu. Przypomniała sobie iskierki, o których wspomniał Zbyszek w swoim toaście
i mogła przysiąc, że takie same skaczą pomiędzy Bartmanem i Stankiewicz. Kiedy
mężczyzna wyciągnął rękę w kierunku blondynki i odgarnął jej włosy za uchu,
zadrżała i przypomniała sobie mimowolnie pierwszą rozmowę w cztery oczy z
Bartkiem.
Oparła się o balustradę na balkonie
i spojrzała na miasto i tysiące drobnych światełek w oknach. Odetchnęła z ulgą
po bardzo ciężkim, męczącym i dłużącym się do granic możliwości dniu. Wywiad z
Bartmanem, którego od razu polubiła i który – w ramach integracji z zespołem –
zabrał ją na wspólną imprezę. Była mu za to niezmiernie wdzięczna, gdyż bardzo
trudno byłoby się jej odnaleźć w tej wielkiej siatkarskiej rodzinie, w której
każdy na każdego może liczyć.
Ona zawsze mogła liczyć tylko na
siebie.
Czuła się nieswojo i dziękowała
Bogu, że postawił na jej drodze nie tylko Zbyszka, ale także przyjacielskiego
Winiara, przesłodkiego Cichego Pita, zdystansowanego Możdżonka, optymistycznie
nastawionego do świata Igłę, spokojnego Ruciaka… I tak, dziękowała też za
Kurka, którego nie potrafiła opisać jednym słowem czy zdaniem. Nie mogła go
rozgryźć. Raz wesoły, sympatyczny, szalony – za chwilę cichy, nierozmowny i nad
wyraz spokojny. Nie wiedziała, co było powodem takich nagłych zmian i wahań
jego charakteru, ale czuła, że chce i musi odkryć jego tajemnicę. Tajemnicę
chłopaka, w którego oczach, głosie i uśmiechu zakochała się od pierwszego wejrzenia,
choć sama przed sobą nie chciała się do tego przyznać.
- Dam grosik za twoje myśli –
rozległ się zza jej pleców głos siatkarza, który pochłonął jej myśli. Odwróciła
się i z zaskoczeniem odkryła, że stoi dosłownie pół metra przed nią. Mogła
prawie poczuć jego ciepły oddech na swojej twarzy. No może nie zupełnie na
swojej twarzy, bo nawet w szpilkach była od niego niższa prawie dwadzieścia
centymetrów. Uśmiechał się zawadiacko, a Rilla musiała mu uczciwie przyznać, że
uśmiech ma zachwycający.
- Za grosik nie sprzedam – odezwała
się wesoło i potrząsnęła głową, chcąc odgonić natarczywe myśli. „Przyjacielska
rozmowa, nic więcej. Przyjacielska rozmowa, przyjacielska…”.
- Masz rację, są warte o wiele
więcej, ale obecnie dysponuję jedynie – urwał i sprawdził kieszenie –
dwudziestoma pięcioma groszami. Zawsze jednak mogę to wziąć na kredyt,
nieprawdaż?
- Prawdaż, ale nie polecam – odpowiedziała z uroczym błyskiem w oku.
Coraz bardziej zaczynała ją bawić ta konwersacja. Musiała też przyznać, że była
to całkiem miła odskocznia po ciężkim dniu pracy.
- Zaryzykuję, jeśli stawką będzie
okazja do kolejnej rozmowy z tobą, aniele. Wtedy cena i środki nie mają
najmniejszego znaczenia.
- Nigdy nie mów do mnie „aniele”. –
W jej głosie zabrzmiała dziwna wrogość i dziewczyna odwróciła się plecami do
siatkarza. Ten, na początku zszokowany, zaczyna rozumieć nagłą zmianę
nastawienia dziewczyny w stosunku do niego.
- W porządku, jeśli tego sobie nie
życzysz, nie będę cię tak nazywał – zaczął ostrożnie, badając reakcję Riley na
jego słowa. Uznał, że była całkiem niezła, więc pociągnął dalej: - Czy coś się
stało, że zniechęciło cię do tego idealnie cię opisującego rzeczownika?
- Owszem, ale nie chcę o tym
rozmawiać. – Ponownie odwróciła się, by spojrzeć mu w oczy. Nogi się pod nim
ugięły na widok jej pięknych, niebieskich oczu. – Nie dzisiaj, nie teraz.
- Oczywiście, kiedyś mi powiesz.
Może. – Bartek miał ochotę przytulić dziewczynę i obronić ją przed tym, co już
ją kiedyś zraniło. Cokolwiek to było.
- Tak, kiedyś. – Dziewczyna
spojrzała na rozgwieżdżone niebo nad nimi i nagle zmieniła temat: - Jak zaczęła
się twoja przygoda z siatkówką?
- To część wywiadu? – zapytał Kurek,
który zaczął się obawiać, że cała ta miła atmosfera to tylko sztuczka
dziennikarki, która czeka na ciekawy temat artykułu, którego nie zamierzał jej
dostarczyć. Dostała zlecenie, by pisać o ich poczynaniach sportowych. Nic
więcej.
- Nie, przepraszam. Po prostu byłam
ciekawa. Czasem mam wrażenie, że ludzie w wywiadach mówią inne rzeczy, niż
myślą. Przepraszam.
- Nic nie…
- Cieszę się, że cię poznałam,
Bartek. – Kiedy Kurek spojrzał na dziewczynę, zobaczył w jej twarzy wszystko
to, o czym kiedykolwiek zdążył zamarzyć.
-
Hej, piękna! Odpłynęłaś? – Usłyszała za sobą głos męża. Potrząsnęła głową, żeby
wymknąć się z objęć wspomnień i uniosła głowę, by mógł pocałować ją w usta.
-
Wspominałam, ale to już nieważne. Kochanie, mam do ciebie prośbę.
-
Twoja prośba jest dla mnie rozkazem – odpowiedział i w imaginowanym ukłonie
ściągał również wyimaginowaną czapkę z głowy. Rilla nie mogła powstrzymać
chichotu, ale chwilę później zagryzła dolną wargę w ten charakterystyczny tylko
dla niej sposób.
-
Porozmawiaj ze Zbyszkiem, dobrze? Ale nie odpuszczaj, gdy tylko spróbuje cię
spławić. Drąż temat aż do skutku.
-
Po co? – Zdziwiony Kurek podrapał się po głowie.
-
Spójrz tylko na nich. – Kiwnięciem głowy wskazała mężowi parę rozmawiającą w
altanie. – Coś z tego będzie, tylko oboje są zbyt uparci, by to przyznać. Ja
biorę na siebie Di, a ty Zibiego, okay?
- Jasne, jasne, ale wiesz, że jestem
słaby w takich sprawach…
-
To twój przyjaciel! – krzyknęła oburzona i uderzyła go pięścią w ramię. – Jak
może być tak obojętny?
-
No dobra, dobra. Zrobię, co w mojej mocy. – Ponownie pocałował żonę i ruszył w
stronę altany, ciągnąc za sobą żonę. Machnął w kierunku przyjaciół i krzyknął:
- Hej, gołąbeczki! Nie chciałbym przerywać, ale spóźnimy się na samolot.
Godzinę
później wszyscy przechodzili odprawę celną, a kolejną godzinę później zajmowali
miejsca na pokładzie. Rilla, zapinając pas, odwróciła się w kierunku Di z miną
niewiniątka zapytała:
-
Di, czy coś pomiędzy tobą i Zbyszkiem się zmieniło? – Diana szybko schowała
głowę w torbię pod pozorem poszukiwania telefonu, ale nie udało jej się ukryć
rumieńca, który błyskawicznie oblał jej twarz.
– Ha, mówiłam, że go polubisz!
- Faktycznie, miałaś rację, co do
niego…
-
Czekaj, czekaj… - Wyraz twarzy Rilli gwałtownie się zmienił. – Ty go nie tylko
lubisz… Zakochałaś się?
To z pewnością miało
być pytanie, ale zabrzmiało raczej jak stwierdzenie faktu. Stankiewicz z
udawanym oburzeniem pokręciła głową i szepnęła:
-
Zwariowałaś, nie mów takich rzeczy! Jeszcze ktoś usłyszy i zarówno ja, jak i
Zbyszek, będziemy mieć problemy.
-
Aha, czyli jednak! – wykrzyknęła z satysfakcją przyjaciółka i z chytrym
uśmieszkiem zapytała: - Kiedy twój stosunek do niego się zmienił?
-
Przełomem była chyba kolacja u was. Był taki… inny. Normalny, ludzki, ciepły.
Potem z każdą chwilą utwierdzałam się w tym przekonaniu. A potem na weselu,
podczas tańca, opowiedziałam mu o swoim życiu i problemach, czego przeważnie
nie robię.
-
Powiedziałaś mu o tańcu i problemach z matką? – zapytała Rilla, choć doskonale
znała odpowiedź.
-
Tak. I o Maxie.
-
Nie no, teraz to mnie zaskoczyłaś! Naprawdę cię wzięło. Kiedy ślub?
-
Och, daj spokój. Po prostu uważam, że jest przystojny i miły – zachęcona
uśmiechem przyjaciółki, pociągnęła dalej – i nawet zabawny. I ma takie piękne
oczy. I dołeczki w policzkach, kiedy się uśmiecha i…
-
A kto jeszcze parę miesięcy temu mówił, że się nigdy nie zakocha? – zapytała
młoda mężatka, a po chwili przytuliła przyjaciółkę i, czując spływające po
policzkach łzy wzruszenia, szepnęła: - Tak się cieszę, kochanie. Tak bardzo się
cieszę…
W
tym samym czasie w części samolotu poświęconej tylko i wyłącznie siatkarzom,
wrzało. Anastasi ciskały gromy, wściekły na Nowakowskiego i Ignaczaka, którzy
nastraszyli stewardessę, mówiąc, że są zamachowcami-samobójcami, mają bomby i
nie zawahają się ich użyć. Biedaczka tak się wystraszyła, że zasłabła i usiadła
prosto na kolanach Kosoka, który w zupełności nie miał nic przeciwko. Kiedy
atmosfera zrobiła się nieco bardziej znośna, Bartek postanowił spełnić
obietnicę daną żonie i porozmawiać z przyjacielem.
-
Słuchaj, Zibi.
-
Słucham.
-
Widzę, że dogadaliście się z Dianą i bardzo się z tego cieszę, zważywszy na to,
że ty jesteś moim najlepszym przyjacielem, a ona to najbliższa mojej żonie
osoba, ale – Bartek wziął głęboki oddech – zastanawiam się, czy to tylko
koleżeńskie stosunki, czy może coś więcej.
Bartman
spojrzał na niego z szokiem wymalowanym na twarzy:
-
Bartek, no co ty?! – Kurek uniósł ręce w geście obronnym i dodał:
- To moja żona! Ona mi
kazała z tobą pogadać.
-
Ach, moja kochana Rilla. – Uśmiechnął się na wspomnienie przyjaciółki. – Mogłem
się tego spodziewać. Pewnie kazała ci drążyć temat do skutku. Nie przejmuj się,
ja z nią pogadam, nie musisz się już męczyć.
-
Dzięki – westchnął z ulgą Bartek.
-
Nie ma za co – odpowiedział Zbyszek i spojrzał w małe okienko. Zastanawiał się,
o czym myśli teraz Di i czy również wspomina ich rozmowę. I choć bardzo chciał
wierzyć w to, że jest to tylko wina zakładu, czuł gdzieś w głębi serca, iż to
coś o wiele poważniejszego.
Sięgnął,
więc po telefon i wystukał do niej esemesa, choć wiedział, że odczyta go
dopiero po wylądowaniu w Londynie. Nie mógł się powstrzymać, chciał utrzymywać
z nią kontakt, a ta wiadomość miała być tego symbolem.
„Cześć, jak mija Ci podróż? Mam nadzieję, że
lepiej niż mnie. Co tam, na pewno! Towarzystwo Rilli jest z pewnością milsze
niż tych w części niedorozwiniętych pacanów. No nic. Co ty na jakiś spacer już
na miejscu? Zresztą, nie odpowiadaj. Znajdę Cię na miejscu. Całuję i ściskam –
ZB9.”
„Hello”
chciałem Ci tylko powiedzieć
Bo dumam gdzie jesteś
I myślę co robisz
Czy gdzieś czujesz się samotna
Lub czy ktoś gdzieś Cię kocha
Powiedz mi jak zdobyć Twoje serce
Bo nie miałem sposobności
Ale pozwól mi zacząć od słów -
”Kocham Cię!”
Pozdrawiamy,
I&F.
chciałem Ci tylko powiedzieć
Bo dumam gdzie jesteś
I myślę co robisz
Czy gdzieś czujesz się samotna
Lub czy ktoś gdzieś Cię kocha
Powiedz mi jak zdobyć Twoje serce
Bo nie miałem sposobności
Ale pozwól mi zacząć od słów -
”Kocham Cię!”
***
Przepraszamy za opóźnienia, ale niestety obie autorki nie grzeszą zbyt dużą ilością czasu wolnego. W weekend to nadrobimy. Słowo harcerek. Pozdrawiamy,
I&F.
Wybaczcie, że tak późno komentuję, ale jak zwykle szkoła itd... Brak czasu i mi się udziela. Ale w końcu nastał ten upragniony weekend i mogę spokojnie ponadrabiać wszelkie zaleglości :)
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę wspaniały. Prawdę mówiąc, to chyba mój ulubiony jak do tej pory. Brawo dla Bartmana - nareszcie uświadomił sobie, że tu nie chodzi tylko o zakład. Ech, to się nazywa opóźniona reakcja. Albo po prostu wszyscy faceci są tak samo ślepi, nawet gdy chodzi o ich własne uczucia. Licho wie... Cóż, na miejscu Rilley chyba też nie mogłabym się powstrzymać od patrzenia na nich. No i bardzi dobrze, że w samolocie porozmawiała z Dianą. Swoją drogą, ciekawa jestem jak zareaguje nasza Di, gdy przeczyta esemesa. A pierwsza rozmowa Rilley i Kurka - perfect :)
Pozdrawiam serdecznie,
Lakia
No i to mi się podoba. Zbyszek poszedł po rozum do głowy. Bardzo mi się to spodobało. W ogóle rozdział jest bardzo fajny, przeczytałam z zapartym tchem.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że zawsze się spóźniam z komentarzami, ale tylko w weekendy mam czas na nadrobienie zaległości :)
Pozdrawiam!