25 października 2012

Rozdział 6 - "Charmed Life"

Nie ruszaj się z miejsca,
Nawet nie myśl o ruszeniu się stąd.
Zostań tam gdzie jesteś,
Otwórz oczy na to, co masz przed sobą.
To, o czym chcę ci powiedzieć,
To, co ci zaraz powiem,
Nie daj się,
To może zmienić twój dzień.

22 lipca, 2012 r.
Po ostatnim meczu memoriału polskiej reprezentacji chyba nikogo nie zdziwił fakt, że złoci medaliści z Sofii skończyli turniej z zaledwie jednym przegranym setem, tym samym wygrywając cały memoriał. Polscy gracze mogli być też zadowoleni ze zdobytych nagród indywidualnych. Tytuł najlepszego zawodnika przypadł Kurkowi i Rilla była chyba jedną z najgłośniej wrzeszczących osób na hali, kiedy jej narzeczony odbierał to wyróżnienie. Na najlepszego atakującego wybrano Zbyszka Bartmana i chyba nikogo ta nagroda wędrująca w jego ręce nie zdziwiła, choć oczywiście miał poważną konkurencję.
Ku wielkiemu oburzeniu Diany niestety jej ulubieńcy, czyli Nowakowski i Ignaczak nie zostali wyróżnieni indywidualnie. Tytuły najlepszego blokującego, libero oraz zagrywającego zdobyli Niemcy i niechętnie na nich spoglądała. Na szczęście pozostałe dwie nagrody dla najlepszego rozgrywającego i przyjmującego trafiły kolejno do Żygadły, którego również bardzo polubiła oraz Winiarskiego, mężczyznę o tak pogodnym usposobieniu, że aż trudno było jej uwierzyć.
Zawodnicy mieli zamiar świętować zwycięstwo na wieczorze kawalerskim Kurka, podczas, gdy Rilla swoje panieństwo planowała pożegnać z Dianą w zacisznym mieszkaniu pary przyszłych małżonków.
Chcąc, nie chcąc (bardziej chcąc) Riley musiała przyznać, że była niewiarygodnie szczęśliwa. O dziwo, ale wszystko szło zgodnie po jej myśli. Przygotowania można było śmiało uznać za zakończone, a suknia schowana w głębi szafy tak, by Bartosz jej nie zauważył, tylko umacniała ją w przekonaniu, że to nie sen. Już jutro o tej porze miała być panią Kurek. Z szerokim uśmiechem posłała całusa narzeczonemu, który wsiadał właśnie do samochodu Winiarskiego. Razem z Michałem mieli pojawić się jako pierwsi w miejscu jej nieznanym. Tak, Bartman sprytny lis wszystko sobie bardzo dokładnie zaplanował. O’Harley nie miała pojęcia, gdzie ten ich wieczór kawalerski ma się odbyć, ale ufała Zibiemu na tyle, by dać mu w tej kwestii swobodę.
- Pilnujcie mi go tam! I pojawcie się w kościele przede mną! – krzyknęła, grożąc im palcem w chwili, gdy kilkanaście samochodów ruszało z podjazdu ich domu. Odetchnęła głęboko i widząc na sobie czujne spojrzenie Diany, doskoczyła do blondynki, by radośnie zachichotać.
- Idziemy przymierzyć suknię ślubną! – zarządziła Stankiewicz i obie tanecznym krokiem weszły do mieszkania. Zamykając za sobą drzwi, blondynka musiała przyznać, że po tygodniu spędzonym w Zielonej Górze, znała mieszkanie na wylot.
Z zachwytem oglądała jak Rilla przysuwa na dotychczasowe ubranie piękną, białą suknię i obraca się w kierunku dużego lustra, do którego podeszła i ona. Już miała wyrazić swoje uznanie, kiedy to z kuchni dobiegł je nieco niepokojący hałas, więc pospiesznie się tam udały, aby zobaczyć Piotra Nowakowskiego z dwiema butelkami wódki, które pospiesznie odłożył na stół.
- Pit! Chyba imprezy pomyliłeś – zawołała Di z uśmiechem, a Riley pokręciła głową starając się przy tym zachować w miarę oburzoną minę. Kto jak kto, ale Nowakowski potrafił rozczulać swoim urokiem.
- No proszę was. Wyciągać żelki z pępka tancerki w nocnym klubie jeszcze zdążę, a hucznie żegnać panieństwo Rilli to już nie za bardzo – powiedział chłopak, wzruszając ramionami tak, jakby powiedział coś oczywistego. – Z tego, co słyszałem, to na wieczorach panieńskich zdradza się sekrety, a to Pit lubi!
- O nie – jęknęła Rilla, wywracając przy tym teatralnie oczami.
- No powiedzcie! Nie zdradzę nikomu!
- Aha. W takich kwestiach nie wolno ufać facetom – oburzyła się Di.
- Czy te oczy mogą kłamać? – zapytał retorycznie z miną kota ze Shreka, a dziewczyny popatrzyły po sobie i zaśmiały się radośnie.
Nowakowski otworzył jedną szafkę, skąd wyciągnął trzy kieliszki. Był tu tak często, że mógł śmiało powiedzieć, gdzie znajdują się ulubione talerze Kurka.
- No to jak po jednym na zacieśnienie znajomości? – spytał nalewając alkoholu, a Rilla wbiła zaniepokojone spojrzenie w stojące nieopodal krzesło. Nie mogła przecież pić w ciąży!
- Rilla ty na razie odpuszczasz. Musisz mnie pilnować – rzuciła zapobiegawczo Stankiewicz, a usta wykrzywiły jej się w lekkim grymasie, kiedy odsunęła kieliszek od ust.
- No to może jeszcze po jednym? – Było to kolejne pytanie retoryczne, bo podobno Cichy Pit już nalewał kolejną porcję wódki, a Riley po raz kolejny pokręciła głową przecząco. – Diano, ale ty mi nie odmówisz, prawda?
I faktycznie nie odmówiła przez wszystkie cztery kolejki, po których to miała już dosyć i kategorycznie odmówiła dalszego zacieśniania więzi alkoholem. Och, już czuła jego skutki, czego dowodem było dziwne szumienie w głowie. Środkowy ewidentnie postawił sobie za punkt honoru zalać je obie w trupa.
- Panna młoda w wieczór poprzedzający dzień jej zamążpójścia pije napój bezalkoholowy? Chyba sprawdziły się moje obawy. Kurek zmusił Cię do ślubu, wiec nie masz, co świętować! – skomentował, kiedy Rilla po raz kolejny odmówiła wypicia trunku.
- Oj, Piotrek, dobrze, że zostałeś sportowcem...
- Dlaczego?
- Bo na detektywa się nie nadajesz – zaśmiała kasztanowłosa, wyjmując z lodówki ciasto, które podstawiła pod nos blondyna. Zadowolony zajął się pałaszowaniem, przez co pozwolił odetchnąć obu dziewczynom przez kilka minut.
- Ej, a ty to dzisiaj poszedłeś po piłkę jak dzik w żołędzie – zaczęła Diana nawiązując do słynnej obrony Kubiaka.
- Teraz się mówi: jak Kurek do Rilli…
- Pit wiesz, że na ślubie będzie dobre jedzenie? – upewniła się Riley.
- Wiem, i co?
- Ciągle mogę cię skreślić z listy gości!
- Dziewczyno zostaw Kurka i wyjdź za mnie! – zadeklarował Nowakowski znad talerza z ciastem.
- Przykro mi, ale wczoraj już mi się Bartman oświadczył – odpowiedziała ze śmiechem.
- Jak to? – spytał jękliwie, przestając jeść.
- Ale ja jestem wolna! – zawołała Di, krztusząc się ze śmiechu.
Tymczasem w znanym już dziewczynom klubie, a mianowicie Lochach, miał miejsce wieczór kawalerski Bartosza Kurka i niewątpliwie zaliczał się on do jak najbardziej udanych.
Polska drużyna piłki siatkowej z pewnością umiała imprezować, a na szczycie tej listy znajdował się nie, kto inny jak Zbyszek Bartman, który teraz z czarującym uśmiechem flirtował z barmanką. Brunet odwrócił się w stronę Kurka, kiedy przyjaciel po raz kolejny zacisnął dłoń na jego ramieniu.
- Nie możesz mieć każdej – powtórzył swą śpiewkę po raz kolejny, a on po raz kolejny wzruszył ramionami obojętnie.
- Założymy się? – spytał Zibi prowokacyjnie, wiedząc, że przyjaciel uwielbia hazard.
- Pewnie!
- Kiedy wygram to okrążysz wioskę skacząc na jednej nodze. Nago – uściślił Bartman.
- Jeśli przegrasz, a przegrasz na pewno, żyjesz w celibacie do września – rzucił Kurek.
- Stoi, tylko powiedz, którą mam zdobyć.
- Dianę. – Bartek z satysfakcją obserwował, jak pewny uśmiech znika z twarzy przyjaciela.
- Każda, tylko nie ona! – jęknął Bartman.
- Założyłeś się – upomniał go siatkarz.
- Zabiję cię, stary! – wycedził przez żeby by pokręcić głową z niedowierzaniem.
Zakład to zakład, a że on nie miał zamiaru przegrać postanowił zdobyć Stankiewicz za wszelką cenę. Westchnął niechętnie doskonale zdając sobie sprawę, iż Kurek swój wybór przemyślał. Diana od początku stanowiła dla niego przeszkodę.
- Widział ktoś Cichego? – spytał Możdżonek, który dołączył do nich niespodziewanie.
Oboje popatrzyli na siebie z wahaniem i zgodnie pokręcili przecząco głowami. Kurek wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer przyjaciela, który odebrał już po drugim sygnale, co ciekawe w tle słyszał kobiece śmiechy.
- Nowakowski ruszysz ten swój tyłek i przyjedziesz na mój wieczór kawalerski? – spytał od razu bez powitania.
- Nie… Z twoją przyszłą żoną jest ciekawiej – odpowiedział środkowy, uciszając kogoś.
- Co?!
- Hm… Nie uwierzysz, ale mam jakieś zakłócenia. Bym zapomniał, mówiłem ci kiedyś, że masz ładną sypialnię? – Po tych słowach połączenie zostało zakończone, a Kurek spojrzał ponuro na Bartmana.
- Wracamy do mojego domu po Pita. Chłopak się za bardzo rozgościł.
Podczas gdy Bartman i Kurek prędko wchodzili do auta tego pierwszego i ruszyli z zawrotną szybkością do domu jutrzejszego pana młodego, Diana z Rillą i Piotrkiem słaniali się ze śmiechu.
- Ładną masz sypialnię, a to ci dobre! – krzyknęła Di, ocierając z oczu łzy śmiechu. – Na miejscu Kurka zabiłabym cię przez telefon.
- Pita się nie zabija – orzekł Nowakowski, wypinając dumnie pierś. – Bo jest Pit, jest impreza. Nie ma Pita, jest… No co może być, kiedy nie ma Pita?
- Słuchajcie – odezwała się jedyna trzeźwa osoba w towarzystwie, czyli Rilla. – Bartek zaraz tu będzie…
- A ty skąd to wiesz? Nagła zdolność telepatii?
- Nie… Ja po prostu go znam. – Rzuciła siatkarzowi niespokojne spojrzenie. – Może lepiej się schowasz? Nie ręczę, że powstrzymam ponad dwumetrowego faceta przed uduszeniem cię własnymi rękami.
- Och, zazdrosny! – wykrzyknęła radośnie Diana.
- Jak cholera! To chyba jego największa wa… - urwała, słysząc trzask drzwi wejściowych.
- Kurde, jechali chyba ze dwieście na godzinę – odezwał się Pit z mieszanką podziwu i przerażenia w głosie. Chwilę później usłyszeli krzyk Batrka.
- Gdzie jesteś, Pit?!
- To zależy, czego ode mnie chcesz!
- Zabić cię.
- To jestem na Majorce! – wrzasnął chłopak i wskoczył do lekko uchylonej szafy Riley. Kilka sekund później do sypialni wpadł Kurek w lekko rozpiętej koszuli i przekrzywionym krawacie. O’Harley podeszła do niego, jak gdyby nigdy nic zaczęła poprawiać mu krawat i zapinać guziki białej koszuli.
- Oczywiście, że możesz się bawić, ale pamiętaj, że jutro zostanę twoją żoną, więc chociaż przede mną zachowuj pozory, że wiesz, gdzie jest granica.
- Nie rozumiem, o czym do mnie mówisz, kobieto. A gdzie jest ten cholerny Nowakowski, który sprawdza jakość mojej sypialni i żony?
- Jeszcze nie żony! – Na niby oburzyła się Rilla, a potem spojrzała na Di i dodała: - A poza tym, chyba obecna tutaj Diana jest bardziej w jego typie.
- A od kiedy to Pit jest kobietą? – zapytał stojący w drzwiach Bartman, którego niespodziewanie przeraziły wcześniejsze słowa Rilli. Pit i Diana? Nie mógł na to pozwolić. Tylko dlaczego serce tak dziwnie waliło mu w piersi? „To przez ten zakład” uspokajał się w myślach.
- A kto powiedział, że na wieczorze panieńskim mają się bawić same kobiety? – Dobiegł ich głos z wnętrza szafy, które szybkim ruchem otworzył Bartek, powodując tym samym upadek Pita na ziemię.
- Bo to wieczór panieński.
- Na twoim wieczorze kawalerskim – zaczęła Rilla, wyraźnie akcentując ostatnie słowo – zapewnie też nie zabrakło pięknych kobiet.
- I co, zazdrosna? – zapytał Bartman, częstując się ciastem.
- Nie, bo zazdrość nie idzie w parze z zaufaniem – odpowiedziała, przytulając się do przyszłego męża. – Ja ci ufam, ty chociaż troszkę zaufaj mnie.
- Hej, ja już wiem, czemu Pit zbojkotował naszą imprezę i przyszedł na babską. Tu mają lepsze żarcie! – wrzasnął Zibi, sięgając po kolejny kawałek ciasta.
- Dobra, ale teraz bierzemy Pita, mój garnitur i znikamy – powiedział Bartek, całując Rillę na pożegnanie, a następnie szarpiąc Pita w stronę drzwi.
- Ale ciasto! – jęknął Nowakowski i uchwycił się ręki Di.
- Ciasto bierzemy ze sobą, a Dianę zostaw, bo przestanie cię lubić – mruknął dziwnie naburmuszony Bartman i wyciągnął Pita za kołnierz, trzaskając drzwiami. Przyjaciółki spojrzały na siebie zaskoczone ostatnimi wydarzeniami i ze śmiechem upadły na łóżko.
- Pit miał rację. Faktycznie macie świetną sypialnię – rzuciła Di, czym wywołała nagły atak śmiechu u Rilli. Jutrzejsza panna młoda przeturlała się trochę i przytuliła do Stankiewicz, szepcząc:
- Dziękuję, że tu jesteś. Dziękuję, że zawsze mogę na ciebie liczyć.
- Nie ma za co, kochanie. To nic trudnego być przy kimś w najpiękniejszym momencie jego życia. O wiele gorzej jest, gdy musisz pocieszać kogoś na życiowym zakręcie.
- W takim razie – zaczęła Rilla, pochylając się po dwa kieliszki i napełniając je sokiem wiśniowym – wypijmy za to, żeby żadna z nas nie musiała już być pocieszana przez drugą.
- Ty już nie będziesz. Bartek cię kocha najbardziej pod słońcem i jestem pewna, że czeka was wiele wspaniałych lat. – Stankiewicz upiła trochę płynu. – Żałuję, że nie spotkałam kogoś takiego. Żałuję, że Max nie mógł być inny.
- Och, kochana! Max to była pomyłka, ale przecież uczymy się na błędach.
- Taak, wyniosłam z tego nauczkę na przyszłość. Nigdy nie zakochuj się w tancerzu. Są zbyt pochłonięci sobą i swoją pasją, by zwrócić uwagę na kogoś poza czubkiem własnego nosa.
- Teraz to wiesz i jesteś silniejsza.
- Tak, ale nie rozmawiajmy już o tym. Max to rozdział zamknięty w moim życiu. Teraz trwa twój czas, najwspanialsze chwile twojego życia. Rozmawiajmy o czymś miłym.
- W takim razie doradź mi. Wstyd mi przyznać, ale jeszcze nie wybrałam fryzury na ślub i… - Rilla urwała, gdyż Diana bardzo mocno ją przytuliła i powiedziała:
- Tak bardzo cię kocham, Riley. I dziękuję, dziękuję za wszystko.
- Chyba już dawno temu ustaliłyśmy, że robimy dla siebie małe przysługi, bo jesteśmy duchowymi siostrzyczkami, no nie?
- Tak, siostrzyczko. A ja nigdy nie zapomnę, jak wysypałaś mi na głowę ziemię, żeby zrobiły się trochę ciemniejsze.
- A jak ty zerwałaś polne maki i powiedziałaś, że będą pasować do moich włosów, choć wiedziałaś, że nie znoszę tego tematu?! – Przez długi czas wspominały wszystkie radosne momenty, od kiedy się poznały. I kiedy Stankiewicz zasnęła z głową na kolanach przyjaciółki, O’Harley rozczesała palcami jej włosy i szepnęła:
- A ja jestem pewna, Di, że znajdziesz prawdziwą miłość. Kogoś, kto cię pokocha najbardziej w świecie. Bo jesteś tak wspaniałym człowiekiem, że po prostu na to zasługujesz.
Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo prawdziwe i prorocze będą jej słowa…
***
No więc oto jest nasz ulubiony rozdział, w którym na dobre zawiązuje się akcja. Publikujemy wyjątkowo w czwartek, a nie wtorek, ponieważ dokładnie trzy miesiące temu pierwszy raz wpadłyśmy na pomysł napisana Miłosnych Rozgrywek, czego efektem jest to opowiadanie i blog. Cóż, mamy nadzieję, że się podobało, a Pit skradł Wasze serca :)
Pozdrawiamy,
I&F.

2 komentarze:

  1. Muszę się z Wami zgodzić i powiedzieć, że to także mój ulubiony rozdział. Opwoiadanie podoba mi się coraz bardziej i w ogóle nie mam pomysłu na to, co się tutsj może jeszcze wydarzyć. Jestem pewna, że czeka mnie wiele niespodzianek :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny, bardzo mi się podoba. Chyba najdłuższy jak na razie u Was, kochane. Niczego mu nie brakuje jest naprawdę dobry i nie dziwię się, że jest Waszym ulubionym.

    Szkoda, że nie Polacy nie wygrali, ale szczerze, czego mogliśmy się spodziewać? Zawsze zawalą, ale nie o tym miałam pisać. Ważne, że chociaż jakieś nagrody dostali. Szkoda tylko, że ulubieńcy Diany nie dostali tych wyróżnień, które ona miała nadzieję, że dostanie. Tego jeszcze nie słyszałam, aby wieczór panieński spędzać tylko z jedną osoba, ale to nie mój wieczór :) Szczerze nie zdziwiłabym się gdyby pan młody nie zdążył na ceremonię ślubną, ze względu na dużego kaca :D Cóż, szumienie w głowie nie jest oznaką tego, ze zbyt dużo wypiło się wódki, bardziej "trzeźwość umysłu" jak ja to nazywam, ale to tak na marginesie, jako ciekawostka ;)Ten zakład Bartmana z Kurkiem dosłownie mnie powalił: kurde, a myślałam że to ja wymyślam głupie i kompromitujące zakłady. I nie dziwię się, że pan młody się nieco wkurzył, kiedy Pit do niego zadzwonił - kto by się nie zdenerwował? Ale alkohol robi swoje, zwłaszcza wódka... Dlatego ja piję malibu z mlekiem :D

    Przy okazji zapraszam na STAC na małą informację.

    Pozdrawiam gorąco,

    Pisarka

    OdpowiedzUsuń

Nagłówek pochodzi ze strony szablonownica.blogspot.com